Poznałem ostatnio bardzo ciekawą historię. Otóż pewien amerykański lingwista wybrał się do Amazonii, by studiować języki tamtejszych Indian. Jest on wykształconym językoznawcą z dużym dorobkiem naukowym.
Jakkolwiek był też chrześcijaninem. Do Amazonii dotarł jako współpracownik organizacji, której celem było poznanie języków autochtonów. Głównym celem organizacji jest to, by przetłumaczyć Biblię na wszelkie znane języki. W Brazylii celem była nienachalna ewangelizacja – przetłumaczyć Indianom historię narodu wybranego po to, by ją po prostu poznali – bez agitacji, że to jest jakaś symboliczna prawda objawiona i ma znaczenie metafizyczne.
No i on tam bardzo długo przebywał wśród jednego z plemion i dobrze poznał ich język. A przy okazji opowiadał Indianom biblijne historie. Po powrocie opublikował wiele prac analizujących ten język. Wywołał tym dużo kontrowersji. Wielu uznało jego dzieło za wiekopomne, odkrywcze, genialne. Atoli największy żyjący współczesny lingwista, którego teza życia, że każdy język naturalny jest rekurencyjny, została obalona tymi badaniami, uznał to za bzdury, a naszego bohatera nazywa hochsztaplerem. Napisał obszerną polemikę.
Specjalnie nie piszę nazwiska bohatera tej opowieści, ani nazwiska tego czołowego lingwisty, ani nazwy plemienia. Kto się interesuje kognitywistką, łatwo rozpozna, o kogo chodzi, a szczegóły sobie wygugla. Chciałbym, byście potraktowali tę opowieść jak żydowską hagadą, w której nie ma znaczenia czy dana historia się wydarzyła naprawdę, czy nie. Grunt, że nie jest to opowieść fantastyczno-naukowa, ale realistyczna – mogła się wydarzyć.
Otóż istotą sprawy jest to, że gramatyka języka tych Indian zawiera nieopcjonalny marker ewidencjalności. Opowiem o tym w dużym uproszczeniu, by przekazać istotę rzeczy. W ich języku gramatyczna odmiana wyrazów w zdaniu określa to, czy ten, kto wypowiada zdanie, mówi o własnym bezpośrednim doświadczeniu, czy też o tym, co mu ktoś inny przekazał. Nie da się w tym języku powiedzieć zdania: „Krowa szła polem” – odmiana wyrazów w tym zdaniu będzie powodować, że to będzie albo zdanie: „Widziałem krowę idącą polem”, albo: „Sąsiad mi mówił, że widział krowę idącą polem”. Więc cokolwiek ktokolwiek nam powie, to będzie zmuszony do podania źródła tej informacji.
Efektem działania tego chrześcijańskiego lingwisty u tych Indian było to, że oni nie uwierzyli w chrześcijańskiego Boga, a lingwista stał się ateistą. Po prostu on nie mógł opowiadać Indianom historii biblijnych bez informowania na okrągło, w każdym zdaniu, że to są hagady, że to są opowieści zasłyszane, niepewne, niewiarygodne, nie wiadomo kto je przekazał. Oni mu tak długo nie wierzyli, że i sam przestał wierzyć.
Po prostu u tych Indian już sama gramatyka pozwala odróżnić prawdę od plotki. Oczywiście każdy może kłamać, że coś widział czy coś przeżył – mogło mu się to wydawać, może konfabulować – ale zawsze, gdy to oszustwo się wyda, to idzie na jego prywatne konto. A gdy opowiada coś zasłyszanego, to każdy wie po gramatyce, że to są plotki i być może konfabuluje, więc wiedząc, że to opowieści z drugiej ręki, nadaje im małą wiarygodność. Taka gramatyka wytworzyła się wśród tych Indian dlatego, że najprawdopodobniej bardzo istotne dla nich było to, czy ktoś mówi to, co przeżył, czy też snuje bajdy.
Ludzki język powstał z potrzeby plotkowania. Pierwotnie nie chodziło o przekazywanie informacji, ale o nawiązywanie kontaktów społecznych. Gadanie zastąpiło iskanie. Iskać mogły się tylko dwie małpy nawzajem, a gadać mogą aż cztery osobniki na raz. To powoduje, że możemy utrzymywać więzy międzyludzkie w większym stadzie. Tym plotkowaniem głównie zajmowały się samice, bo to im głównie zależy na więzach społecznych, bo samotnie nie są w stanie utrzymać swoich potomków. Samce przejęły to gadanie po to, by używać go do pozyskiwania samic – do tego, by je oczarować mową, co ułatwi kopulację, a zatem przetrwanie gatunku.
Prawie wszystkie języki świata, jako sposoby plotkowania, rozwinęły bardzo bogatą kulturę językową – nie tylko beletrystykę, ale też poezję czy operę, czyli wyrafinowaną formę, w której semantyka się zatraca, a liczy się tylko syntaktyka i jej piękno. Jak chcę przekazać informację, to staram się mówić jasno, wyraźnie, klarownie i logicznie – a jeszcze lepiej to napisać. Aliści gdy rymuję, śpiewam, rapuję, a przy tym operuję też mimiką, tembrem głosu, gestami, to nie chodzi mi o informację, ale o otumanienie, oczarowanie, omamienie, zwabienie, zarobienie, owładnięcie, wykorzystanie.
Rozwój cywilizacji, a zatem zwalczanie natury przez kulturę, spowodował, że języki nastawione bardziej na przekazywanie informacji wymierały. Dziś dominują języki plotki, sztuki, retoryki, erystyki, polityki, erotyki, języki rekurencyjne, pozwalające operować kilkoma poziomami intencjonalności, czyli te ważniejsze – a języki prostych faktów są w mniejszości.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
niepotrzebnie dorabia Kolega do tego fakty swojĄ haggade
-----------------
u tych Indian już sama gramatyka pozwala odróżnić prawdę od plotki.
----------------
Tak - bo ich język nie został skażony przez tych - co to ich ojcem jest diabeł. Tak,tak - nie,nie a reszta od Złego pochodzi.
Wniosek?
Jeżeli skażeniu ulegnie słowo - owemu skażeniu musi potem ulec wszystko. Dlatego tym Indianom nie jest potrzebna Biblia - zresztą i tak przenicowana przez dzieci diabła. Nie jest im potrzebna także ta nieprzenicowana nauka Jezusa Chrystusa.
Dlaczego?
Bo nieprzenicowane nauki Jezusa Chrystusa i On sam - potrzebne są tylko tym skażonym już przez dzieci diabła i będącymi pod ich wpływem Indian to nie dotyczy - przynajmniej do tej pory ich nie dotyczyło.
pozdr
że niby Rzydzi psuja nawet gramatyki jezykow na swiecie? a za plamy na Sloncu też?"
I jak krowy tracą mleko. Jeśli nie Rzydzi, to zimny czekista, który według naszego demonokraty wywija kosmatymi łapkami i nosi skafander kosmiczny.
"że niby Rzydzi psuja nawet gramatyki jezykow na swiecie? a za plamy na Sloncu też?"
------------
Albo szanowny @MacGregor chce poważnie dyskutować na zapodany, ciekawy temat przez @GPS albo wekslować ów temat w stronę tzw. jajec. To co - Jezusa Chrystusa z jego naukami nie wyłączając tego:
tak, tak - nie, nie a reszta od Złego pochodzi - masz Pan za idiotę?
To co - za psuciem języka - vide powyższy artykuł - natychmiast idzie w parze generowanie emocji a to ułatwia sterowanie ludźmi tym - co to ich ojcem jest diabeł. Rozumiesz Pan? Diabeł!
Wniosek?
Czy w czasach, kiedy człowiek wyszedł z jaskini - tak popsuty język i w związku z tym generowanie emocji - sprzyjałby rozwojowi czy w ogóle istnieniu człowieka na Ziemi? Czy na polowaniu na grubego zwierza czy będąc snajperem - pomaga zepsuty język w sensie - jak wyżej i idące z tym w parze - emocje? Jeżeli @MacGregor ma pojęcie o polowaniu - albo strzelectwie w ogóle - nie tylko tym strzelectwie wyczynowym - to będzie wiedzieć - o co chodzi.
Wilki, wilki podchdzą! Wilki, wilki podchodzą! W końcu te wilki podeszły i nikt nie zareagował na:
wilki, wilki podchodzą - ale bez wcześniejszego zepsucia języka - owe wilki by nie podeszły. Rozumiesz Pan, Panie @MacGregor.
Czy Pan myślisz, że ten dzieciak robiłby sobie takie żarty - gdyby język nie był popsuty?
"Takie gmeranie przy semantyce było od dawna! Przecież już Konfucjusz stwierdził, że reformę państwa należy zacząć od naprawy pojęć."
--------------
Ważne są intencję gmerania albo kto gmera przy języku - bo wtedy te intencje są czytelne. Zresztą mówimy o gmeraniu w kontekście psucia - a końcowym efektem tego gmerania ma być niemożność w ogóle - porozumiewania się.
Najgorsze w tym psuciu języka jest psucie pojęć takich szlachetnych słów jak na przykład: "liberalizm", "liberał", "liberalny" i nadawanie im jakichś lewackich znaczeń. Dzięki takiej manipulacji językowej ludziom wydaje się, że w Polsce mamy liberalizm, który nas niszczy. A tymczasem niszczy nas socjalizm. Ale nazywając socjalizm liberalizmem, można socjalizm rozwijać, czyli nas jeszcze bardziej dobijać.
-przywróciłbym znaczenie słowom"
To byłoby wielkopomne dzieło , gdybyśmy mogli przeczytać rzetelną informację , a nie zrelatywizowaną interpretację rzeczywistości.
Tylko co zrobić z cwelebrytami,gwiazdami mediów i last but not least, z hordą "uczonych w prawie"?
-------------
"Pierwotny język to był właśnie język emocji"
-------------
Nie czuje Pan odwracania kota ogonem?
Chodzi o to, że gmeranie przy języku ma wyzwalać emocje, które wcześniej natura wygasiła przy pomocy zastąpienia ich - językiem.
A tu jego wykład: https://www.youtube.com/watch?v=get272FyNto
Wniosek?
Emocję można włączyć słowem i to się robi z wyrachowaniem. Jeżeli wytworzy się słowa wytrychy - tym bardziej rozszerza się pole wzbudzania emocji. Te wytrychy to także psucie języka.
(np. wbrew pozorom chiński klasyczny był wyjątkowo gramatycznie prymitywny, nie miał już żadnych sufiksów, prefiksów etc, a nie miał jeszcze ani tonów ani typowych dla wspólczesnego chiskiego złożeń (compounding)
Wbrew pozorom, im język mniej znany tym może mieć bardzij skomplikowana gramatykę :)
pozdrawiam
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_pirah%C3%A3
https://pl.wikipedia.org/wiki/Daniel_Everett
"Pod wpływem koncepcji prawdy, jaką napotkał u ludu Pirahã, powoli tracił wiarę i ostatecznie stał się ateistą" - zamiast on ich, to oni jego zewangelizowali :)
Zapewne powalili go siłą filozoficznego argumentu ...
Wysłałbym do nich naszego pana Dariusza Kosiura